sobota, 7 stycznia 2012

feel the magic.

po raz kolejny w życiu wszystko upadło. po raz kolejny straciłam ważną dla mnie osobę, dla której naprawdę byłabym w stanie oddać wiele. nawet życie, co niby jest najcenniejszym skarbem jaki mogliśmy dostać. po raz kolejny zawiodłam się na kimś naprawdę ważnym. jak mogę być szczęśliwa wiedząc, że to co było nigdy już nie wróci? że wszystkie zajebiste wspomnienia poszły się jebać tak nagle? jak mogę się cieszyć pełnią życia, skoro brakuje w nim osób dla mnie niezbędnych? jak?

moim marzeniem na dzień dzisiejszy jest rzucić wszystko i wyjechać, serio. i przysięgam, że jeśli teraz ktoś dałby mi taką propozycję, skorzystałabym. zostawiłabym szkołę, rodzinę, znajomych. głupota, nie? żyję tylko raz. ten jeden pierdolony raz. ten jeden raz mogę poczuć się naprawdę zajebiście szczęśliwa. tutaj tego szczęścia nie znajdę. ono jest daleko. bardzo daleko. a moim zadaniem jest o nie zawalczyć. nie jutro, nie za kilka dni, miesięcy, czy za kilka lat. teraz. teraz albo nigdy.

w sumie to jednak dobrze czasem popłakać... uczymy się wtedy doceniać to, co już mamy, ale też to, co mieliśmy, tych wszystkich ludzi, bo każdy z nich wniósł coś do naszego życia, coś wyjątkowego i niepowtarzalnego, a mianowicie wspomnienia, wspomnienia chwil, które już nigdy się nie powtórzą, ale które na zawsze pozostaną w naszej pamięci i w naszym sercu. :)

LUUUUUUDZIE, jak ja się od kilku dni jaram zespołem Kiss! naprawdę! nie potrafię przestać ich słuchać, kurde, no. wczoraj słuchałam sobie "I was made for lovin' you" i w pewnym momencie zaczęłam tańczyć i śpiewać, a moja mama stała w drzwiach i się śmiała. :D od dawna chyba nie miałam takiej fazy na jakiś zespół.

KISS - I Was Made for Lovin' You.