czwartek, 29 grudnia 2011

well, well, well you just can't tell..

wyobraźcie sobie, że gdzieś tam daleko, we wszechświecie jest życie, a my jesteśmy dla nich niczym innym, jak zwykłą grą. to oni nami kierują. to oni mówią co mamy robić. jak żyć. jakie decyzje podejmować. kiedy coś źle zrobimy, to nie przez nas, to przez nich. kiedy podejmiemy złą decyzję, będzie to ich wina, nie nasza. jesteśmy tylko jebanymi marionetkami jakichś stworzeń, które mają nad nami przewagę. to jakie mamy życie zależy tylko i wyłącznie od tego, do jakich istot zostaliśmy wylosowani. pocieszające?

____________________________________

nie wiem, czy pisałam kiedyś o tym na blogu, ale mam najlepszych przyjaciół pod słońcem. to do nich mogę pójść lub zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, walnąć się na ich łóżko i pójść spać bez zbędnych tłumaczeń, dlaczego u nich, a nie u siebie w domu. to przy nich mogę płakać 24 na dobę. to z nimi mam szansę przeżyć najfajniejsze chwile w życiu. to dzięki nim wszystko ma sens. to właśnie my mamy największe odpały jakie są tylko możliwe, to my boimy się psów, śmiejemy się z niczego, nie ogarniamy zwyczajnych rzeczy i w chuj mocno się kochamy. <3

aa, no i wielbię te telefony, kiedy widzę na wyświetlaczu imię przyjaciółki... odbierając zaraz zaczynam słyszeć głupie tekty typu "OOO, SŁYSZĘ, ŻE KOMP CI DZIAŁA", opowieści o Mielnie, niepohamowany śmiech, umawianie się, nasze marzenia o staniu się gwiazdami internetu, "Party Hard"... kocham.

Guns N' Roses - My Michelle.