w nocy mnie olśniło, dotknął mnie mój wewnętrzny geniusz i myślę, że w życiu każdego następuje taki punkt zwrotny, który zmienia nastawienie do wszystkiego, to jest coś takiego, że nigdy tego nie zapomnisz i do końca życia to będzie na Ciebie oddziaływać. na każdą inną sprawę na patrzysz już tak samo. co by się nie działo, to i tak to w Tobie siedzi, staje się Twoją naturą. nawet nie musisz o tym myśleć, żeby o tym pamiętać. jeśli chodzi konkretnie o mnie, to pewne wydarzenia odwróciły cały mój świat do góry nogami i nie miałam szansy się przed tym bronić, co więcej dążyłam do tego. chciałam takiej zmiany, przypadkowej zmiany, nie wiedząc jakie to ma konsekwencje. w sumie to może wcale nie był przypadek, tylko wszystko było już z góry ustalone? no przecież całkiem możliwe. nie wiedziałam wtedy w co się pakuję, że to na zawsze w pewnym stopniu się zmieni. nie sądziłam, że będę tak uzależniona.
nie pora na racjonalność, nie wychodzi mi postępowanie tak jak powinnam postępować. robię dokładnie to czego zabrania mi rozum i całkiem możliwe, że IQ mojego drugiego, gorszego mózgu, którego nie wiadomo czemu słucham jest ujemne, bo za dobrze nie wychodzę na jego decyzjach. cieszy mnie to, pytanie dlaczego..
ależ ja mam ostatnio zajawkę na Aerosmith.