cóż, mam lekkie urwanie głowy, bo to imieniny kuzynki, bo to urodziny cioci i chadzam się na różne rodzinne imprezy :D. wczoraj jechałam do Kudowy, ciocia urodziny miała, więc jak mogłam nie jechać. przy okazji - polecam likier Malibu z sokiem grejpfrutowym, ewentualnie pomarańczowym.
ale do rzeczy - zawsze w nocy kiedy nie mogę spać, wyjmuję spod poduszki telefon, siada na łóżku i piszę notkę na bloga, a potem na drugi dzień włączam laptopa, przepisuję i publikuję posta. to chyba dobre rozwiązanie jest, bo właśnie o nocnej porze mam wenę na pisanie czegokolwiek. otacza mnie ten niby spokój, bo słyszę to, co dzieje się za oknem - przejeżdżające samochody, szczekanie psów itp. jest też ciemność. kiedyś miałam lęk ciemności. pamiętam, jak zawsze nie chciałam spać przy zgaszonym świetle i mama zapalała mi taką malutką lampeczkę i potem rano jak się budziłam, to ją gasiłam. szłam potem do dużego pokoju i jadłam płatki na śniadanie. zostało mi to do tej pory. na śniadanie jem tylko i wyłącznie płatki.
teraz mój humor jest trochę lepszy od tego, jaki miałam przez ostatnie dni. tak kurde fajnie jest posiedzieć z ludźmi których się lubi i zapomnieć o wszystkim. potem po całym takim dniu wracam i przysypiam, ale ja przecież nie mogę spać, bo mam wiele jeszcze rzeczy do zrobienia. jak już się położę do łóżka, nie chce mi się spać, biorę telefon w dłoń i piszę to o. znając życie to połowę ominę, bo uznam, że niektóre fragmenty nie mają w ogóle sensu. ale nie, zrobię tak, że w ogóle nie pominę żadnego słowa stąd. ale będzie bezsens.. ale wracając do mojego obecnego humoru mam pewność, że z czasem przejdzie. to jest bardziej niż pewne. ale póki co, to cieszę się chwilą.
miałam zastanowić się nad pomysłem podesłanym przez Dżoanę i napisać jakiś ciekawszy post, ale zostawię to sobie na później czy coś..
Skid Row - I Remember You.